ClarkNova ClarkNova
83
BLOG

Nasza szkapa czyli wakacje w mediach

ClarkNova ClarkNova Rozmaitości Obserwuj notkę 1

4 dni temu na parkingu Włosienica pod Morskim Okiem, jeden z koni wywożących turystów do tego najpiękniejszego tatrzańskiego stawu wywrócił się na oczach setek turystów. Wyraźnie wyczerpany nie mógł wstać, mimo starań ze strony właściciela. Z całego zajścia został nakręcony film, który można było obejrzeć na jednym z popularnych portali.

 

Było to wydarzenie, które mogło zdarzyć się wszędzie tam, gdzie w polskim krajobrazie pojawiają się pracujące konie. Na marginesie, z lekka nostalgią konstatuję, że tych miejsc, jak i koni ubywa z każdym rokiem bo zwierzęta te wypierane są w sposób nieubłagany przez maszyny, i nic chyba na to nie poradzimy.

 

Mnie jednak wkurzyła bezwstydna manipulacja podjęta przez dziennikarzy i to tych z mediów warszawskich jak i tych – lokalnych, która z niewątpliwie przykrego acz naturalnego zdarzenia uczyniła w szczycie sezonu ogórkowego bęben, w który zgodnym rytmie biją – GW, TVN, Dziennik, Fakt, Onet,  oraz lokalny Tygodnik Podhalański. Wysmażyli oni bowiem chwytliwą tezę, w której zły woźnica - dla zysku – uśmierca w sposób okrutny bezbronnego konia.  

 

To zwyczajna bzdura. Koni, które wożą turystów do Morskiego Oka jest ok. 240 – woźniców – 60. Oznacza to, że każdy z tych gazdów ma 4 konie do przewozu turystów. 60 fiakrów podzielonych jest na 3 grupy po 20 osób. I grupa jeździ w pierwszej dekadzie miesiąca, II – w drugiej, III – w trzeciej dekadzie. Potem , aby było sprawiedliwie, grupy zamieniają się dekadami, i tak to się kręci. W szczycie urlopowym – w lipcu i sierpniu, maksymalna ilość wyjazdów do góry z 15 –ma turystami ( limit nieprzekraczalny -  Straż Parku jest tu przy kontrolach bezwzględna) dla jednego fiakra wynosi 2 razy. Ale za drugim wyjazdem woźnica zmienia konie na drugą parę ( ma 4 konie), więc na drugi wyjazd do góry idą konie świeże, a te z pierwszego wyjazdu wracają transportem samochodowym do stajni. Czasem się zdarza, że woźnica wyjeżdżą do góry jeszcze raz ale wtedy już jedzie na pusto, dopiero w dół wraca z wyczerpaną 20 –stką turystów, którzy przeliczyli się ze swoimi siłami i powrócili do Morskiego Oka z gór już kiedy jest ciemno.

 

Liczymy: każdy koń, wożący turystów do Morskiego Oka pracuje przez ok. 3,5 godziny dziennie ( przejazd do góry 2 godz. zjazd w dół ok. 1,5 godz.) przez 10 dni w miesiącu. RESZTĘ MIESIĄCA , CZYLI 20 DNI STOI W STAJNI I ODPOCZYWA! Roboty w polu już dawno górale wykonują za pomocą ciągników…

 

Z mojej wiedzy wynika, że podobny przypadek upadku konia w Tatrach zdarzył się 5 lat temu, co daje ok. 1% prawdopodobieństwo na rok na to, że koń padnie w ogóle, nie rozróżniając przyczyn upadku - choroba, wada wrodzona, itp. Jeśli zestawimy teraz liczbę ok. 40 koni sportowych, które z  codziennie padają w Europie, liczba tatrzańska jest śmiesznie mała. 

 

Krzyk i medialna nagonka na Bogu Ducha winnego woźnicę podjęta przez wspomniane przeze mnie media jest prowadzona w sposób kłamliwy i bezwzględny, np. GW w opisie filmu zamieszczonego na jej stronie internetowej umieściła info, że woźnica okładał lejcami leżące zwierze aby się podniosło.  Każdy oglądający to nagranie mógł sobie zweryfikować te wyssane z palca informacje GW.  Góral okrywał zwierze, czyścił z potu, i nie zrobił nic co mogłoby pogorszyć jego stan. Idiotyczne rady gawiedzi np. typu „ Daj mu pan pić” itp. zbywał godnym milczeniem, wiedząc, że podanie wody koniowi w tej sytuacji może równać się wydaniem wyroku na zwierzę.

 

We wczorajszym Fakcie na pierwszej stronie zamieszczono zdjęcie leżącego konia i stojącego nad nim fiakra z tytułem” Zabił go z chciwości” lub niewiele się różniącym innym. Zero fachowych informacji, zero rzetelności – liczy się tylko sensacja, fotografia konia na asfalcie i z góry założona teza o merkantyliźmie górali.

 

Jako dalszy ciąg manipulacji tym wydarzeniem można potraktować postawę dziennikarzy Tygodnika Podhalańskiego. Wiem, że dzwonili oni pracowników Parku Narodowego z prośbą o wywiad, i każdorazowo rezygnowali z umieszczenia w artykule tych wypowiedzi, które nie szły w parze z góry założona tezą prezentowaną przez lokalne pismo. To tak typowe działanie sfory dziennikarskiej z którym spotykamy się od kilku lat, że prawdopodobnie mało kto z nas zdaje sobie sprawę z potęgi ich manipulacji.

 

Sprawa koni od kilkunastu lat wożących turystów do Morskiego Oka wybucha z dużą siłą. Otóż przed wizytą królowej Elżbiety II w Polsce, bodaj w 1995 roku, strona angielska wystosowała w tonie ultymatywnym żądanie do władz RP ulżenia losom koni w Tatrach, poprzez obniżenie limitu osób, które wywożono do góry z 20 do 15. (mąż królowej był szefem Światowej Federacji Jeździeckiej). Sprawę załatwiono szybko i bezgłośnie, opierając się na opiniach weterynarzy i ekspertów.

 

Tymczasem zarobek uzyskany przez górali, wcale nie jest duży:  1. opłata miesięczna tzw. Licencja TPN wynosi ok. 700 zł, płacona przez cały rok, choć są miesiące puste w przejazdy np. kwiecień, październik czy listopad. 2. koszt zasiągu(wozu) – wg jednolitego wzoru – 13 tys. złotych, 3. koszt utrzymania jednego konia – ok. 800 zł miesięcznie ( pasza, lekarstwa, opieka weterynaryjna, koszty własne ) x 4 = 3200zł miesięcznie. Nie piszę też o ubezpieczeniach, strojach i wszystkich tych wydatkach, które wynikają z prowadzonej normalnie działalności gospodarczej. Przy cenach biletów – 40 zł od jednej osoby w górę i 30 zł w dół to daje obraz niewielkiego acz stałego zysku.

 

Oczywiście, można podjąć społeczną rzeczową dyskusję na temat, czy zamiast koni powinno się używać innego środka transportu, np. pojazdów elektrycznych, bądź też można by było zastanowić się nad całkowitym wstrzymaniem transportu na rzeczonym odcinku drogi i dopuścic tam tylko ruch pieszy.

 

Takich dyskusji oczekiwać można od rzetelnych dziennikarzy.

Ale tych w Polsce ostatnio jakby mało było.

 

 

ClarkNova
O mnie ClarkNova

Dawniej rozumni ludzie wiedzieli gdzie jest prawda a gdzie fałsz, odróżniali dobro od zła. Dzisiaj fałsz króluje kosztem prawdy a uczciwi przegrywają z kłamcami. Jestem strażnikiem prawdy choć fałszerze rzeczywistości nazwą mnie oszustem. W ich ustach to pochlebstwo.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości